Kot, kotek, kociak. To jak każdy wie super fajne zwierzątko. Takie skrzyżowanie futerka z przytulaszczym miauczeniem, które w zależności od osobistego nastroju uwielbia wylegiwać się na najbardziej miękkiej podusi jaka akurat jest w domu, lub też uparcie biegać za czerwonym światełkiem laserka prezentując swój łowiecki instynkt. W całej serii korzyści jakie niewątpliwie odczuwa jego właściciel, tym bardziej jeśli akurat jest wyznawcą najnowszych, coraz bardziej popularnych w naszym społeczeństwie idei socjologicznych, dostrzec można zaletę mówiącą iż jest on idealnym surogatem pozwalającym skutecznie uciszyć objawy tego „popierniczonego” instynktu stadno-rodzicielskiego choćby nawet stanowił on podstawę człowieczeństwa. Posiadanie miauczącej maskotki określę delikatnie iż jest wyjątkowo miłe i praktyczne. W końcu przecież, nawet gdy raz na jakiś czas rozbije doniczkę z ulubionym kwiatkiem, lub talerz od babcinego kompletu, to i tak w sumie jego właściciel wychodzi na duży plus, gdyż wie że zawsze kot będzie na niego (choćby nie wiem co się wydarzyło) cierpliwie czekał w domu i że w trakcie durnego okresu dojrzewania nie skomplikuje mu tak życia, iż nierzadko odechce się by go dalej kontynuować. Zbędnym staje się przewijanie, opieranie, z rana prowadzanie do żłobka lub przedszkola, a nawet odrabianie za niego prac domowych. Również opierać i prasować codziennie uświnionych ubrań nie trzeba będzie robić. Karma z puszki zastąpi z powodzeniem karkołomne wymyślanie nowych śniadanek, by za chwilę dowiedzieć się, że tego „gówna nie trąci nawet patykiem”, a i gdy kiedyś tam po wielu nieudanych próbach w końcu odejdzie na swoje, to i tak nie będzie potrzeby permanentnie służyć mu za świnkę skarbonkę odkładając na słodkie nigdy realizację dotąd skutecznie odkładanych marzeń. Oczywiście nic nie ma za darmo. Ale te kilka złotych za papu i żwirek, oraz wizyty u kociego doktora to właściwie nic w porównaniu ze słodkim uczuciem spełnienia, a nawet szacunku dla samego siebie i spokoju skołatanej duszy. Co ciekawe ten szacunek jest tym większy im kotek bardziej brzydki, a już urasta do monstrualnych rozmiarów, gdy zwierzątko było kiedyś chore, lub miało za sobą epizod związany z klatką w schronisku.
(...)
Piękny wiersz, urzekła mnie jego delikatność i czułość.
Pozdrawiam serdecznie :)